wtorek, 28 czerwca 2011

Dzień 15

Start : N 52⁰25.921′ E 020⁰40.400′
Obóz  : N 52⁰26.811′ E 019⁰54.844′
Przebyta odległość : 59 km (dodatkowo kajak samotnie około 2 km i z powrotem na holu tyle samo)
Pogoda: zachmurzenie  małe, porywy wiatru kierunek zmienny.

Dzisiejszy dzień przyniósł nam sporo niespodzianek. W nocy padał deszcz i Narew sprawiła nam nie lada psikusa. W wyniku opadów w górze rzeki wezbrała i zabrała nam wyciągnięty na plaże kajak. Fakt stwierdziliśmy około 04.00 spora nerwowość i bieganina. Pozostaliśmy odcięci na wyspie.   Próby kontaktu z wędkarzami na brzegach spełzały na niczym. Machanie pomarańczową kurtką, krzyki czy sygnały gwizdkiem ratunkowym na nic, oni tylko k…wa wpatrzeniu w te spławiki. Telefon WOPR-u w pobliskim Nowym Dworze Mazowieckim  nie odpowiada , może za wcześnie dzwonimy (?). W międzyczasie przepłynęło kilkoro łodzi z wędkarzami, zero reakcji na sygnały oni tylko w te spławiki.   
Teraz wiemy jak się czują na bezludnej wyspie widząc przepływający obok statek.

Około 06.00 po pantominie, okrzykach i gwizdkach udało się zwrócić uwagę jednej z łodzi. Jej właściciel  Pan Tomasz Wilpiszewski po wyjaśnieniu sytuacji bez wahania zgodził się popłynąć kilka kilometrów w dół rzeki. Daleko nie trzeba było szukać bo za pobliskim mostem i zakolem kajak sobie spokojniutko leżał na plaży na jednej z wysepek. Wzięliśmy uciekiniera na hol i pomalutku wracaliśmy do obozu. Dłużej trwało  holowanie niż szukanie bo kajak tańcował jak młode źrebię przy większej prędkości. Na piaszczystym brzegu wyspy czekał Artur patrząc z niedowierzaniem na odnaleziona zgubę.

Nigdy nie należy tracić nadziei.
Pan Tomek pomógł nam bezinteresownie i za nic nie chciał rekompensaty, pożegnał się i popłynął sobie na wędkowanie. Życzymy mu oby zawsze miał udane połowy.
Szybki przegląd kajaka,  nic nie ubyło nic nie przebyło ;-). Zjedliśmy śniadanie, pakowanie i jak by się nic nie wydarzyło wypłynęliśmy o 08.30.  Aura nam sprzyjała, mały wiat, słoneczko, jednakże po przepłynięciu 12 km  zrobiliśmy sobie godzinny odpoczynek na piaszczystej wyspie. Gdy odeszły emocje , zachciało się potwornie spać i musieliśmy odespać wcześnie zerwany poranek.  Około 12.00 ruszyliśmy dalej   robiąc zakupy w m. Czerwieńsk . Polecam wszystkim ta miejscowość, piękna stara drewniana zabudowa, mili ludzie i spokojna atmosfera. Miejsce to tez jest trwale związane z historią polski, bo właśnie tu Władysław Jagiełło przeprawił swoje wojska przez most pontonowy i ruszył na Grunwald. Płyniemy dalej mijając Wyszogród a na skarpie rzeki fragment rozebranego pod koniec XX wieku najdłuższego drewnianego mostu  w Europie.  Zaraz obok mijamy zespół holownika z barką płynący z Trójmiasta wiozący fragment mostu północnego do Warszawy.   Prawdopodobnie utknęli na mieliźnie bo zamieszanie było przy nich spore.
 I na tym dzień skończył swoje atrakcje,  płyniemy wśród wysp poprzez odludne tereny, nurt coraz bardziej słabnie, wiec trzeba ostro wiosłować. Wiatr całe szczęście wieje tylko czasem w twarz.  Około 19.00 za 607 km rzeki odnajdujemy dogodne miejsce na obóz na piaszczystej wyspie. Rozbijamy obóz i rozpoczynamy wieczorny rozgardiasz. Jutro chcemy przepłynąć przez Płock i wpłynąć już na wody Zalewu Włocławskiego, aby za dzień następny przekroczyć zaporę.
Pozdrawiamy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz