sobota, 9 lipca 2011

Dzień 26

Start : N 52⁰43.204′ E 015⁰11.843′ 
Obóz  : N 52⁰45.583′ E 014⁰19.564′
Przebyta odległość : 80km
Pogoda:
Rano: mgła, potem słonecznie bezchmurnie, bezwietrznie.
Południe: zachmurzenie durze , przelotny deszcz porywy wiatru.
Po południu: burze, silny wiatr.


Dzisiaj nadajemy z Niemiec a z wiadomości wiemy  że Angela Merkel jest w Helu no cóż rozminęliśmy się, ale może od początku. Pobudka o 06.00 na rzece mgła przez która przebija się słonce . Startujemy o 07.10, jest bezwietrznie płyniemy jak po szkle, nurt silny wiec nas sporo ciągnie. Jest sobota na brzegach całe stada wędkarzy , ludzie biesiadują przy stołach z rodzinami a wędkowanie jest tylko tłem.  Ludzie jak mogą starają się wykorzystać pogodę i wolny czas co się chwali. Rzeka meandruje, na brzegach kamienne ostrogi koryto czyste czasem trafi się mielizna. Gdy nie ma ludzi na brzegach sporo ptactwa drapieżnego, dzikie gęsi oraz znowu udało nam się podpatrzeć Dudka. Ruch na rzece rzadki parę łódek wędkarskich oraz zacumowany statek Nadzoru Wodnego w Świerkocinie. Krótko przed Kostrzynem mijamy położony na lewym brzegu Rezerwat Przyrody Słońsk.  Dopływamy do Kostrzyna nad Odrą , za mostem drogowym nabrzeże miejskie które raczej dostosowane jest do większych jednostek niż kajak. Robimy krotka przerwę na zakupy, chleb, woda i trochę drobiazgów. Postanawiamy wpłynąć w Odrę i na jej brzegach szukać noclegu na dziko. 
O godzinie 15.32 po przepłynięciu w dniu dzisiejszym 52,790 km dopływamy do Odry. Dotarliśmy do granicy, wkraczamy na ostatnią rzekę, robimy pamiątkową fotografie z pomocą wędkarza wędkujące go na ostrodze. Ruszamy dalej, płynie się trochę dziwnie widząc po jednej i drugiej stronie słupki  graniczne. Rzeka sama w sobie szeroka uregulowana o dość wysokim stanie wody i szybkim nurcie. Na brzegach podobnie jak na Warcie  wysyp wędkujących i odpoczywających ludzi. Po jednej i drugiej stronie rzeki wypasają się stada krów. Zwiększa się też ruch na rzece, mijamy idący w górę polski jacht oraz kilka motorówek niemieckich. W mijanej po niemieckiej stronie miejscowości Gross Neuedorf przy przystani podziwiamy zagospodarowaną  kolejowa stacje przeładunkową, wagony  z panoramicznymi szybami zamienione na domki kempingowe, zabudowania przerobiono na luksusowe apartamenty. Wszystko to z zachowaniem starej architektury, widoki z okien oczywiście na rzekę. . Zaraz obok przystań i cała masa ścieżek rowerowych. Płyniemy dalej powoli rozglądając  się za miejscem na biwak, łapiemy przelotny deszcz . Mijamy m. Czelin a zaraz potem Błeszyn , brzegi albo  zarośnięte, albo zadeptane i upstrzone przez krowy, albo zajęte przez wędkujących.  Decydujemy się w pewnym momencie na trawiasta łąkę po stronie niemieckiej.  Myślę ze nikt z zachodnich sąsiadów nie weźmie nam tego za złe ze złożymy im krótka wizytę. Kończymy spływ o godz.  18.30  dzisiaj pobiliśmy dwa rekordy długości spływu w danym dniu i prędkości. Wspierani przez nurt i wiatr w plecy wyciągnęliśmy 15km/h ale to był krotki zryw. Tak wiec siedzimy sobie w namiocie po niemieckiej stronie Odry, patrząc od środka jak nasz namiot walczy z szalejącą wichura i burzą.  Lepsza burza w namiocie niż w kajaku. Jutro chcemy dotrzeć do Gryfina, dystans spory ale jeśli aura będzie sprzyjać damy radę.    


P.S. Przed chwilą dotarła do nas też smutna wiadomość o tragicznej śmierci trójmiejskich kajakarzy  Jarosława Frąckiewicza i Celiny Mróz. zetknelismy sie z nimi na tegorocznych "Kolosach".    
   Jeśli człowiek nie chce się zadowolić  biernym przemijaniem musi  podjąć ryzyko życia, a  życie zmusza nas do podjęcia ryzyka przeżywania. Począwszy od narodzin, chronieni wprawdzie przez tych, którzy umieją nieść pomoc, stajemy twarzą w twarz z niebezpieczeństwem działania. By nadążyć  za rytmem życia, w drodze ku jego wyżynom, najpierw trzeba wstać. Potem jest już tylko wznoszenie się, coraz wyżej. Wyżej niż kołyska, nad która przesuwały się niebo, wierzchołki drzew i bliskie twarze. Wyżej niż mały człowiek wkraczający dopiero w życie.  Wyżej niż cienie strachu.  Wyżej niż własne ja, każdego dnia coraz wyrazistsze. Wyżej niż spojrzenia innych ludzi. Wyżej, ku szczytom  świata, gdzie każdy dzień niesie ryzyko utraty życia .