czwartek, 30 czerwca 2011

Dzień 17

Start : N 52⁰38.076′ E 019⁰19.761′
Obóz  : N 52⁰52.677′ E 018⁰50.125′
Przebyta odległość : 49 km
Pogoda: słonecznie zachmurzenie  małe, porywy wiatru kierunek zmienny.

Pobudka o 06.30 , pakowanie. Namiot mokry jak szmata, ale cóż trzeba płynąć, więcstartujemy ok 08.00. Fala duża na zalewie, ale całe szczęście wieje w plecy.  Płyniemy prawym brzegiem, mijamy tablice  z 666 kilometrem Wisły. Taki smaczek dla miłośników okultyzmu.
Przerzucamy się na lewy brzeg , troszkę z dusza na ramieniu, bo faluje nieżle, ale udaje się bez sensacji.  Brzeg  jestpełen szuwarów i jeziorowych chaszczy, i troszkę to dla nas egzotyczny widok. Na horyzoncie pojawia się zapora w Włocławku . Po 19 km wpływamy do portu przed śluza i cumujemy obok jachtów.  Idę potwierdzić możliwość śluzowania. Po krótkiej rozmowie otrzymmujemy zgodę, chociaż generalnie nie śluzuje się kajaków. Podczas ewidencji śluzowania nasz kajak zostaje zakwalifikowany jako łódź o napędzie wiosłowym.   
Opłata 3,64 złotego za śluzę tylko dla nas. Czekamy do godz. 12.00 , popijamy herbatę zaserwowaną przez właściciela jachtu „To znowu Ja” (dziękujemy raz jeszcze za udzieloną  gościnę).
O 12.00  kierowani przez obsługę wpływamy w napełniona śluzę...zaczyna się spuszczanie wody różnica poziomów 15 metrów. Po spuszczeniu wody zostaliśmy na dnie basenu o długości 200 m i głębokości 15 metrów ..Łaaa wrażenie niesamowite. Otwierają wrota śluzy i wypływamy na kanał prowadzący do Wisły. Jeszcze raz dziękujemy serdecznie obsłudze śluzy za umożliwienie przepłynięcia. Doznania byłyo niebo lepsze niż gdyby skończyło się na przenoszeniu  kajaka przez zaporę.
 Znowu wpadamy w prąd rzeki ..i  jakże inaczej się płynie niż na zalewie. Woda niska, odwykliśmy troszkę od rzeki  i władowaliśmy się na kamienie. Musimy się trzymać toru, bo kamiennych jest na rzece przewałów sporo. Mijamy malowniczo położony Włocławek
Aura na sprzyja: słoneczko  iwiaterek w plecy-płynie się dość żwawo. Mijamy zacumowany w zatoce jacht z przywiązanym do burty rowerem , chwilkę potem motorówkę straży pożarnej. Jak się później okazało wracali z poszukiwania topielca.
Płynąc z prądem  mijamy malowniczo położone ruiny kamienno-ceglanego zamku nad rzeka.   
W Nieszawie mijamy prom z napędem boczno-kołowym, czegoś takiego to jeszcze nie widzieliśmy. Takie dziwado, nawet nie wiedzieliśmy ze coć takiego może pływać. :)

 Dochodzi 17.00 zaczynamy się rozglądać  za miejscem na obóz. Z uzyskanych informacji wiemy, że dziś będą spuszczać wodę, więc podskoczy poziom rzeki. Potzrbyjemy wysokiej wyspy bądź łachy i tak szukając kilometr za kilometrem trafiamy na przystań Ciechocinek . Rozbijamy namiot pod znakiem 710 km biegu Wisły. Miła atmosfera, dogodne dojście do wody, polecamy!

Był to w którym odnalezli nas fantastyczni ludzie z Grudziądza-Ika i Marian. Przywieżli nam wspaniałe kotlety...i galaretekę z owocami, na widok której dostalismy ślinotoku!!!!
Uściski i wiekie podziekowania za odwiedziny i smakołyki :)

 Jutro docieramy do Torunia, gdzie mamy zamiar zdeponować kajak w Toruńskim Klubie Wioślarskim i wpaść gościnę do przyjaciół.

Trawy i pozdrawiamy.