środa, 29 czerwca 2011

Dzień 16

Start : N 52⁰26.811′ E 019⁰54.844′
Obóz  : N 52⁰38.076′ E 019⁰19.761′
Przebyta odległość : 48 km

Pogoda: zachmurzenie  małe   z przejaśnieniami, porywy wiatru.
Po południu : dzurze powristy wiatr.


O poranku znowu niespodzianka,  zatoczka na wyspie której się rozbiliśmy zmieniła się w błotniste bajoro, a kanał łączący zatoczkę/bajoro w błotnista maż. W nocy opadła woda. Kajak z wyposażeniem i Arturem przeciągnąłem metodą „na skoczka”. Artur odpycha/ podnosi  się na  pagajach, ja ciągnę kajak, po 15 minutach dotarliśmy do nurtu. Wystartowaliśmy  o 08.30  rzeka leniwe rozlewa się  prąd coraz słabszy, aura  sprzyja słonce i bezwietrznie.  Mijamy wyspy i mielizny. Przed  Płockiem spotykamy ekipę trenujących wioślarzy, po raz pierwszy przegrywamy w szybkości . Chłopaki suna na wodzie z prędkością motorówki ,na  której siedzi trener i wrzeszczy przez megafon.
 Dopływamy do Płocka , cumujemy w marinie, bulwar na miarę XXI wieku..  marina „Morka” ma klimat troszkę starsz,y ale bardziej gościnny . Atmosferę psują tylko  latające jętki, dzisiaj miały wyląg i są ich miliony. Wlatują do nosa, uszu, oczu po prostu gdzie popadnie, niby nie gryzą ale są upierdliwe.   
Panowie z mariny bezinteresownie udzielili rad i dali mapę zalewu włocławskiego. Po dwugodzinnym pobycie płyniemy dalej. Na prawym brzegu klify , a co dogodniejsze miejsca biwakowe odgrodzone i oznaczone tabliczkami „Teren prywatny”. Potem to już same klify, lewy brzeg jest dogodniejszy do noclegów ale, nie chcemy zasuwać przez cały zalew w poprzek. Mamy tez mapę z kotwicowiskami dla jachtów , myślę damy rade. Zalew rozlewa się mijamy wyspę pełną martwych drzew zasiedlonych przez kormorany. Płyniemy dalej wolno i mozolnie bez prądu,  planujemy zacumować w zatoce ciszy , w czasie burzy trafiamy na nią wygląda jak skład śmieci połączony z wrakami z Zatoki  Świn na Kubie , ciśniemy dalej . W  deszczu i burzy docieramy do Dobrzynia nad Wisłą o 19.30  , marina pusta, ludzie gościnni. Rozbijamy namiot na nabrzeżu w okolicznym barze głośna muzyka ale szybko zaprzyjaźniamy się z miejscowymi. Dzisiaj imieniny Jacka  wiec mamy pecha,  jesteśmy obcy a miejscowi gościnni ..
 Mamy już załatwione telefonicznie śluzowanie na tamie.Pozostało do przebycia około 20 km do śluzy, myślę ze damy rade zrobić do 12.00.  Dobrzyńska gościnność dobija nas  z minuty na minutę. Przyszła straszliwa ulewa, cieszymy się ze siedzimy nie w naszym namiocie, ale jak się okazało dzielnie zniósł nawałnice, nic nie zamokło .