czwartek, 23 lutego 2012

Prezentacja o spływie i spotkania z podróznikami


W najbliższym czasie będzie nas spotkać gdzie będziemy dzielic się wrażeniami z naszej eskapady .

Włóczykij 2012
piątek 02.03.2012godz. 16:00 

Kolosy 2012
Piątek 09.03.2012 godz. 14.50-15.20. 
Hala Sportowo-Widowiskowa "GDYNIA" ul. Kazimierza Górskiego 8
http://kolosy.pl/piatek-09032012/item/284-artur-labudda-z-pradem-pod-prad

Zapraszamy !!!  

sobota, 16 lipca 2011

Dzień 33

Start : N 53⁰51.079′ E 014⁰17.472′
Obóz  : N 53⁰54.678′ E 014⁰16.098′ 
Przebyta odległość  :8,760  km
Pogoda:    
Rano:   zachmurzenie małe,,  porywy wiatru.

Pobudka około 07.00 , kończenie pakowania . Upychamy graty w kajaku, troszkę inaczej niż zwykle aby przyśpieszyć potem wyładunek.  Okło 09.00 śniadanie obfite bo właściciele mariny dbają o nasza kondycje. Pełen szacunek dla właścicieli mariny, ich bez pośredniości i dość specyficznego  poczucia humoru. Generalnie miło wspominamy pobyt w marinę  „Karsibór” przy pierwszej lepszej sposobności postaramy się znowu odwiedzić.
Organizujemy pamiątkową fotografia z poznanymi przyjaciółmi i właścicielami mariny, potem ruszamy w drogę. Około 10.00 start, zapowiedzianych kajakarzy jakoś nie widać, towarzyszą nam dwie motorówki z przyjaciółmi. Dopływamy do mostu na wyspę  Karsibór. Za mostem oczekuje na nas asysta w postaci okrętu straży granicznej  SG-214. Przybijamy do rufy krótkie omówienie sytuacji. Artur udziela wstępnego wywiadu. Ruszamy po przepłynięciu przeprawy promowej. Płyniemy Świną omijając kanał Mieliński unikając tym samym ruchu przepływających statków. Cały czas towarzyszy nam SG-214  z telewizją na pokładzie oraz nasi ostatnio poznani przyjaciele na motorówkach. Troszkę tak dziwnie się wiosłuje mając przed sobą obiektywy kamer, nowe doświadczenie które nas w  sumie bawi.
Przepływamy obok stoczni „Odra” i wpływamy do kanału żeglugowego, ruch spory. Troszkę walczymy z falami wywołanymi przez przepływające statki. Niesamowite wrażenie robi na nas prom „Polonia” pod którym przepływamy. Nasz karaluch na jej tle to ledwie drobina. Czekamy aż przepłyną promy miejskie i szybki skok na druga stronę kanału. Ponownie chwila przerwy jakiś gazowiec cumuje do terminala, trzymamy się poleceń załogi SG-214. 
Ruszamy za około 11.30  wpływamy do mariny w basenie północnym. Wita nas komendant miejscowego Morskiego Oddziału  Straży Granicznej, oraz cały tumult dziennikarzy.
Brniemy przez to całe zamieszanie medialne, miłym zaskoczeniem było przywitanie nas przez Prezydenta Miasta  Świnoujścia .  Po całym tym tumulcie powoli rozpakowujemy kajak i naprowadźmy telefonicznie naszego kolegę Marka który przyjechał po nas i nasze graty. Kilka telefonów do przyjaciół którzy nas wspierali w czasie spływu.  Chyłkiem tez podchodzą do nas żeglarze którzy obserwowali ten cały zgiełk. Gratulują sukcesu ;-) , są chwile na rozmowy z żeglarska bracią. Podjeżdża Marek  z kolegą , powolutku znosimy cały majdan do samochodu i montujemy kajak na dach auta.
I to już praktycznie koniec. Zaczęliśmy w Zwierzyniu w Bieszczadach zakończyliśmy w Świnoujściu nad morzem.  Za nami całe mnóstwo przygód i cały bagaż doświadczeń. Przepłynęliśmy 1298 kilometrów i 760 metrów naszym kajakiem niby nic a jednak coś. Wracamy powoli chyłkiem do domu już bez fleszy i jupiterów. 

Każdy ma swoje Kilimandżaro.
Każdy ma własną górę i własne zwycięstwo !
 Każdy ma prawo do zwyciężania. Jedni zwyciężają, ledwo powstrzymując się przed pełzaniem kiedy robi się bardziej stromo, największym wysiłkiem woli, dumni ze swej odwagi. Dla innych małe góry nie są dostatecznym wyzwaniem. Chcą  iść dalej. 
Dążąc ku wierzchołkom, zawsze pierwsi na linie, docierają najwyżej . To wybrańcy losu, którzy osiągają mistrzostwo przebywając w świecie wielkich ścian i urwisk.

Pozdrawiamy.

P.S. link do telexpresu (o nas 7 minuta)
http://tvp.info/teleexpress/wideo/16072011-1700/4769818
do tvn 24
http://www.onet.tv/kolejny-rekord-niepelnosprawnego-podroznika,9974583,1,klip.html#m=9974583,c=1
inne linki:
http://www.radio.szczecin.pl/index.php?idp=0&idx=74527
http://www.iswinoujscie.pl/artykuly/18804/














piątek, 15 lipca 2011

Dzień 32

Dzień z „przerwą techniczną” ciąg dalszy ;-). Z ważnych informacji na jutro to startujemy z mariny „ Karsibór” o 10.00 spotkanie z chcącymi dołączyć do spływu nastąpi na marinie albo za mostem prowadzącym na wyspę  Karsibór. W miejscu tym będzie oczekiwała na nas jednostka pływająca Straży Granicznej która będzie nas konwojowała. Oficjalny koniec spływu nastąpi w Świnoujściu na marinie w basenie północnym . Wpłyniecie do basenu około 12.00.Taka opcja jest podyktowana  przez naszych gospodarzy  tj. Strażą Graniczną oraz potrzebami logistycznymi TVP. Gdy pogoda dopisze i otrzymamy zgodę spróbujemy dotrzeć do świnoujskiej plaży ale to już mniej oficjalnie.
A jak przebiegał dzisiejszy dzień, no cóż  trudno się przyzwyczaić to nieróbstwa. Z przyzwyczajenia wstajemy o 06.00 i leżakujemy do 08.00 . Potem robimy przemeblowanie bagaży przygotowując je do ostatniego etapu. Usuwamy już zbędnie niepotrzebne drobiazgi .
Około południa wybieramy się na zwiedzenie Świnoujścia, chcemy tez obejrzeć basen północny gdzie mamy jutro przypłynąć.    Generalnie marina przygotowana do jachtów , będzie troszkę problemu z „wyslipowaniem” Artura i bagaży. Pomosty troszkę wysokie a czynnego slipu brak. No cóż media   maja swoje prawa , a my jakoś będziemy musieli sobie poradzić.   Spotykam się tez z koleżanką  z lat harcerstwa kiedy mieszkałem przez kilka lat w Świnoujściu. Nie widzieliśmy się prawie 15lat , miasta zresztą tez. Miasto zmieniło nie do poznania , Agnieszka („Maleństwo”) całe szczęście nie. Sporo rozmów i wspomnień.
Wieczorem wracamy z Arturem do mariny „ Karsibór”. Pakujemy pozostałe graty , czeka nas ostatni długo oczekiwany etap. Musimy ruszać bo zgnuśniejemy i nie damy rady przepłynąć tych 11 kilometrów.  Nic gorszego nie może się przytrafić podróżnikom niż dni bezsensownej bezczynności. Umysł, którego horyzonty poszerzyły nowe doświadczenia nie wróci nigdy do punktu wyjścia.

czwartek, 14 lipca 2011

Dzień 31

Dzień z „przerwą techniczną”, generalnie przyzwyczajeni do wczesnego wstawania budzimy się około 07.00 . Wstajemy i nagle brakuje nam tej codziennej  aktywności , wszyscy na około jeszcze śpią. Leżakujemy, około 09.00 postanawiamy wybrać się do Świnoujścia , częściowo piechota a częściowo autobusem  docieramy do przeprawy miejskiej. Szwendamy się troszkę po mieście, zaliczamy śniadanie w barze.  W międzyczasie łapie na fotoreporter z „Gazety Wyborczej” , potrzebuje fotografii do jutrzejszego wydania o naszej wyprawie. No cóż wracamy  na marinę, krotka sesja na kajaku z kajakiem  i w kajaku.  Nastało południe czasu sporo upraszamy dziennikarza aby podwiózł nas do Fortu Gerharda , chcemy tam odwiedzić wspólnego  znajomego. Podjeżdżamy pod fort mijając po drodze olbrzymi  plac budowy gazo- portu.  Przed fortem tłumy turystów , wciskamy się do środka i robimy niespodziankę naszemu koledze Piotrowi Piwowarczykowi  twórcy muzeum w tym forcie. Zostaliśmy zagonieni do zwiedzenia ekspozycji  (polecamy),  a potem zwiedzamy organizowaną właśnie wystawę o V-2 której otwarcie nastąpi wkrótce.  Wrażenie makiety rakiety piorunujące do tego cała masa elementów oryginalnego wyposażenia  wystawa zapowiada się rewelacyjnie.
 Potem cała masa rozmów z Piotrem w jego biurze w zaadaptowanym w tym celu jednym z pomieszczeń fortu.  Do biura wchodzi się prze szafę, cegła i łukowe sklepienia , a adaptacja to kwintesencja marzeń o biurze.  Około 17.00 jeden z pracowników odwozi nas do mariny.
W marinie kwitnie zycie , przy okazji poznajemy  lepiej właścicieli mariny „ Karsibór”.
Ludzie naprawdę serdeczni i pełni humoru, a co najważniejsze oddani swojej pracy. Polecamy to miejsce wszystkim żeglarzom i kajakarzom . Dobra kuchnia , sympatyczna atmosfera.  Biesiadujemy sobie rozmawiając z gośćmi  mariny do późnego wieczora.

Pozdrawiamy.

środa, 13 lipca 2011

Dzień 30

Start : N 53⁰39.537′ E 014⁰31.119′ 
Obóz  : N 53⁰51.079′ E 014⁰17.472′
Przebyta odległość : 30 km
Pogoda:    
Rano:   zachmurzenie duże,    porywy wiatru.

  Pobudka o 04.00, szybkie pakowanie. Rezygnujemy ze śniadania jakoś apetytu  brak o tak wczesnej porze. Na dodatek okazało się ze dzisiaj 13-ty , w porcie troszkę wieje. W części rybackiej praca wre rybacy wypływają bądź szykują się do wypłynięcia na połów. Startujemy o 04.45 , tuż przy wyjściu z portu przechwytuje nas kuter patrolowy Straży Granicznej SG-046.  Po przywitaniu i ustaleniu szczegółów ruszamy biorąc namiar na  oznaczenia toru żeglugowego. Fale już dość silne dostajemy w tylny bok, troszkę z tego korzystamy bo nas pcha. Sterowanie trudne Artur cały czas koryguje kierunek aby rufa była w stronę fali , na mnie spada całe wiosłowanie.  Poranne zaspanie i zmęczenie mija momentalnie, adrenalina robi swoje. Słonce powoli wstaje, mniej więcej w połowie Zalewu Szczecińskiego wiatr i fala wzmaga się. Panorama cudna wschodzące słonce i przepływający obok durzy masowiec, widok bezcenny ale nie mamy jak uwiecznić, ręce cały czas na wiosłach.  Z okazji skorzystali funkcjonariusze straży robiąc sesje  zdjęciową, obiecali potem podesłać fotki co ciekawe będę to chyba jedne z niewielu robionych przez osoby trzecie. Fala wzmaga się , czasem dochodzi do 1-1,5 metra robi się naprawdę niewesoło, woda przelewa się przez kajak, fartuchy ochronne cały czas w wodzie.  Kuter straży stara się nas ochronić własna burtą ,  nie wiem jak my wyglądamy na tych falach  ale nimi też nieźle trzepie.  Zostało nam jakieś  2 kilometry do wejścia do kanału piastowskiego. Trochę zdryfowaliśmy musimy się ustawić bardziej bokiem do fali, w przerwach miedzy wysokimi falami ciśniemy na wiosła, gdy Idą fale Artur ustawia nas rufa. Jazda jak pływanie w betoniarce. Ostatni odcinek naprawdę ciężki, asekuracja  kutra i świadomość ich obecności w razie niebezpieczeństwa pomaga. W główki kanału wpływamy o 08.45 po przepłynięciu 20 km zalewu.  Nie wyobrażam sobie tego odcinka przy większym wietrze, a takowy zapowiadają na południe i najbliższe trzy dni. Wielki szacunek dla dyżurnej załogi kutra patrolowego SG-046, chronili nas jak mogli i dzięki temu udało się. Dziękujemy panowie, czapki z głów.
Spływ dalszego odcinka to już po czymś takim to pro forma. Co prawda musieliśmy wyglądać dość nędznie bo płynęliśmy  sporym zygzakiem , adrenalina zeszła przyszło  za to zmęczenie.  
Pozdrawiają nas ludzie z nabrzeża obok  placówki Urzędu Morskiego.  Dopływamy do przeprawy promowej Karsibór, tuz przed nią mamy nieoficjalne spotkanie z przedstawicielami Straży Granicznej  koordynującymi dzisiejsza eskapadę. Panowie oficerowie przepraszam ze nie wymienię z nazwiska  ale dziękujemy za Wasz pomysł asekuracji nas w czasie przepłynięcia przez zalew.  Znacie swój akwen i wasza wiedza i doświadczenie okazały się nieocenione. Dziękujemy.
Chwila rozmowy uciski  męskich dłoni i płyniemy w stronę mariny na Karsiborze, cały czas asekuruje nas kuter SG, wpływamy do basenu portowego około 10.20 . Miejsce dla nas nieznane , widzimy na nabrzeżu kajaki, podpływamy . Zostawiam Artura w kajaku a sam idę dopytać się o możliwość noclegu i zacumowania kajaka. Zamieszania sporo, bo kuter straży cały czas w asyście, niebanalny to widok. Mając takie „argumenty” dostaliśmy pełną zgodę i pomoc. Podpływamy jeszcze do kutra aby pożegnać się z załogą  (jest zbyt płytko aby dobili do nabrzeża) . Funkcjonariusze  zasłużyli na kolejkę piwa, ale to może uda się zrealizować w innym czasie  i innym miejscu.  Będziemy pamiętać i dziękujemy raz jeszcze za pomoc!
Z pomocą właścicieli, pracowników oraz turystów wypakowujemy kajak i rozbijamy namiot.
Wylewam wodę z kajaka i wyciągam go na slip. Poleży i posuszy się do soboty. Zostaliśmy zaproszeni  przez właścicieli mariny „ Karsibór” z czego skrzętnie skorzystaliśmy.
Próbujemy wypoczywać ale zaczynają się telefony od mediów i nie wiadomo co robić, bo nawet nie możemy uczcić porannego spływu piwkiem bo może ktoś to źle zinterpretować.    
Przeczekamy tu do soboty, zostało nam do przepłynięcia 10 km, w sobotę mają dołączyć inni kajakarze i wspólnie ruszymy  na finisz. Całość zakończenia jeszcze się  kształtuje bo wszystko zależy od pogody , przy złej bosmanat nie wypuści nas w morze. Swoje prawa maja też media.  Morski Oddział Straży Granicznej  tez ma kilka pomysłów na sobotę, czekamy wiec jak to się wszystko wyklaruje. Zapraszamy tez wszystkich śledzących blog  będących w Świnoujściu na wspólne spotkanie na finiszu  czy tez spłyniecie z nami kajakiem.
Tak blisko a zarazem tak daleko do końca.

wtorek, 12 lipca 2011

Dzień 29

Start : N 53⁰33.115′ E 014⁰37.123′
Obóz  : N 53⁰39.537′ E 014⁰31.119′ 
 Przebyta odległość : 19 km
 Pogoda: słonecznie bezchmurnie,  porywy wiatru.

Pobudka o 07.10, ale w sumie nie śpimy od 06.00 bo wtedy zaczeła pracować żwirownia opodal. Praca maszyn wre, zaczynamy tęsknić za ptactwem które nas budziło świergotem o poranku. Słoneczko świeci już na dobre gdy ruszamy o 08.40 , woda gładka jak lustro więc wiosłuje się w miarę dobrze. Po lewej stronie mijamy terminal paliwowy a chwile zaraz terminal towarowy. Pierwotnie planowaliśmy iść kanałem polickim ale zabudowa portowa nas zniechęciła.  Poszliśmy Odrą tzw. szerokim nurtem mijając po lewej wyspę oddzielającą nas od kanału. Ruch na torze spory, trzeba mieć oczy naokoło głowy, czasu na ewentualna reakcje bywa czasem mało. Trzymamy się blisko brzegu unikając głównego toru.   Fala wywołana idącym w gore rzeki wodolotem „Bosman Expres” wpędza nas w sitowie, śmignęło toto z olbrzymim rykiem silnika i zniknęło za horyzontem. O 09.35 wpływamy na Zalew Szczeciński , bezkres szerokości i długości nas wręcz onieśmiela i przeraża.  Trzymamy się lewego brzegu schodząc z toru, kłopot z głowy z żegluga. Teraz tylko na głowie ewentualny wiatr. Około godziny 13.00 wpływamy do portu w  Trzebieży szukając miejsca dopytujemy przy najbliższym slipie o możliwość zanocowania.  Właściciel nie odmawia ale i nie zaprasza usprawiedliwiając się  biegającym psem .Poleca plaże poza portem,  za jego sugestia  wypływamy z portu i wiosłujemy blisko 1,5 km . Plaża owszem jest pełna kąpiących się ludzi i na dodatek z dala od czegokolwiek. Wracamy troszkę źli za wskazane miejsce. Cumujemy przy jednym z nabrzeży i postanawiam piechota znaleźć jakieś miejsce.
W jednym z zaułków portu znajduje slip obok łodzi miejscowych rybaków. Dopytuje się o zgodę, nie widza żadnych przeciwwskazań.  Dodatkowo proszę o zgodę kapitanat portu, nie mają żadnych przeciw wskazań po przedstawieniu sytuacji. Podpływamy rozbijamy obóz opodal łodzi rybackich około 13.00. Sprawdzamy pogodę, szykuje się niedobry wiatr. Konsultujemy się z  Świnoujskim odziałem SG w kwestii obiecanego  konwojowania. Wiedzą też o pogodzie .  Wspólnie ustalamy start jutro rano o 05.00 i szybka walka z wiosłami aż do starej Świny. Trochę nam głupio z tak wczesnej pory ale sami zaproponowali pomoc wiec będziemy korzystać w miarę potrzeb i  możliwości.  Zalew Szczeciński wbrew pozorom to niebezpieczny akwen przy dużych wiatrach występuje falowanie jak na morzu, zdarzało się ze ginęli ludzie na jachtach  czy łodziach rybackich.  Pierwotnie planowaliśmy przepłynąć go trzymając się brzegu. Patronat Straży Granicznej i ich zaangażowanie w nasze bezpieczeństwo zmieniło troszkę plany. To oni jutro narzucą  nam trasę i dadzą ochronę w razie niebezpieczeństwa. Tylko będzie tak jakoś głupio płynąć naszym „karaluchem” z maksymalną prędkością na zalewie 5km/h gdy łódź hybrydowa straży wyciąga więcej w dryfie.  No cóż załoga będzie musiała być cierpliwa i mieć litry kawy aby nie posnąć.  Jak tak naprawdę będzie okaże się jutro.  Obecnie siedzimy sobie w porcie, obserwujemy życie żeglarskiej braci.  Przy okazji tez obserwujemy miejscowych rybaków przy suszeniu i czyszczeniu sieci.   Pozwoliliśmy sobie na rozpustę w miejscowym barze zajadając się fast foodami  . Zbieramy  siły przed ostatnim trudnym etapem. Jesteśmy w sumie tak blisko i zarazem daleko.
Pozdrawiamy serdecznie.










poniedziałek, 11 lipca 2011

Dzień 28

Start : N 53⁰15.186′ E 014⁰26.481′ 
Obóz  : N 53⁰33.115′ E 014⁰37.123′
Przebyta odległość : 38  km

Pogoda:
Rano: ulewny deszcz,  zachmurzenie całkowite.
Po południu  duże zachmurzenie  porywy wiatru, 
Wieczór : słonce z delikatnym zachmurzeniem,  


Cała noc w namiocie w strugach deszczu, namiot dał rade ale samopoczucie z powodu pogody średnie. Około 11.00 zaczęło się przejaśniać, szybka decyzja, pakowanie i płyniemy ile się dzisiaj da. Każdy metr do przodu to bliżej końca który jest na wyciągniecie reki.
Pakując  się obserwujemy  jak w stronę szczecina Ida barki przerobione na cele turystyczne.
Kajuty mieszkalne z panoramicznymi oknami , taras a na górnym tarasie rowery dla chętnych gdy barka przybije do brzegu. Szkoda tylko ze u nas takich brak, większość tych barek nosi bandery niemieckie, a nawet jedna pod szwajcarska banderą. Starujemy o 11.30 żegnając stanice wodną, deszcz ustał ale wiatr tradycyjnie w twarz. Ruch na rzece spory, mijają nas jachty i motorówki. Trafiła się też podwójnie sprężona  barka wioząca złom pod polska banderą. Na prawej stronie mijamy nieczynne już  kanały i niszczejące śluzy. Oglądają je wspominamy Noteć. Po przepłynięciu 8 kilometrów tracimy z oczu słupki graniczne znak oddalamy się od granicy. Znakiem tez okazała się jakaś miejscowość na lewym brzegu, zabudowa i byle jak sklecone pomosty  niestety świadczyły o przynależności, powiewające poszarpane flagi państwowe były moim zdaniem zbędne. 
Przepływamy pod mostem autostrady A4 mijając m. Siadło Dolne, jako ciekawostkę podam ze była to jedyna miejscowość na trasie naszego spływu z reklamą sklepu dla płynących. Prosty napis „Sklep” i pomost, zakupy zrobiliśmy bez potrzeby wypytywania i poszukiwania jak trafić. Zbyt proste aby można to odkryć. Płyniemy dalej wpływając do kanału Kurowskiego po drodze mijamy kajakarzy syna z ojcem idących w gore rzeki. Pozdrawiamy się nawzajem. Wpływamy ponownie do Odry przepływając pod mostem drogowym i zaraz obok trzem kolejowymi. Za mostami podziwiamy żurawie portowe, które w sumie znamy z Gdyni i Gdańska ale na tym spływie są dla nas egzotyka. Płynąc dalej pozwalamy sobie pomyszkować  troszkę po kanałach i pooglądać starej niszczejącej już zabudowy nadbrzeżnej.
Nawigując za pomocą mapy wpływamy do centrum Szczecina, mijając stojący zaraz obok rzeki dworzec kolejowy przepływamy dalej pod mostami i mijamy cały ciąg remontowanego nabrzeża miejskiego. Przez moment nawet ściągamy się z ciężarówka wiozącą gruz   dosłownie obok nas na wyciągniecie reki , kierowca był szybszy jednak pożegnał nas klaksonem. Z braku dogodnego nabrzeża cumujemy przy barce wiozącej miał węglowy.
Chcemy rozprostować kości a także spotkać z moim kolegą mieszkającym obecnie w Szczecinie  z którym nie widziałem się 17 lat. Spotkanie w dość nietypowym miejscu ale udane, Filip obiecał spotkać się jeszcze z nami w Trzebieży, kombinuje tez jak z nami spłynąć ostatni etap w Świnoujściu. Płyniemy dalej mijając żaglowiec po lewej „Fryderyk Chopin” a po prawej wały Chrobrego z nabrzeżem pełnym statków. Wkroczyliśmy w nowy etap, skończyły się statki rzeczne które nam z rzadka towarzyszyły teraz większość statków to żegluga morska. Ruch na rzece zwiększa się zmuszając do koncentracji, przepływając obok stoczni płyniemy wzdłuż kadłubów zacumowanych statków. Nasz kajak w tej proporcji to dosłownie „karaluch” , napisy na burtach tez brzmią bardzo egzotycznie .  Piorunujące wrażenie gdy się przepływa kajakiem obok takich kolosów. Płyniemy dalej pozostawiając za sobą powoli zabudowania portowe i Szczecin . Ruch na szlaku żeglugowym duży , postanowiliśmy zejść z toru i płynąc blisko brzegu aby mieć czas na ewentualna rekcje . Fale wywołane przepływającymi statkami troszkę czasem nami rzucają jak piłka wiec ustawiamy się z zasady dziobem do nich. Mijamy wyspę Żurawia, zaczynamy się rozglądać za miejscem noclegowym dzisiaj do Trzebieży nie dopłyniemy jest już zbyt późna pora. Brzegi wokoło zarośnięte trzcina i niedostępne , po godzinie udaje się nam znaleźć miejsce na prawym brzegu za wyspą Mnisi-Ostrów na wysokości Polic. Kawałek piaszczystej plaży przy drodze schodzącej do wody.   Przybijamy i rozbijamy obóz , kajak wciągamy na ile się da i cumujemy. Fale wywołane przepływającymi statkami mimo to rzucają nim na brzegu. Mamy nadzieje ze nie zwieje nam znowu, głupio by było tak na ostatnich kilometrach.
Jutro na spokojnie mamy zamiar dotrzeć  do  Trzebieży pozostało jakieś 20 kilometrów , tam przeczekać do dnia następnego i spróbować jeśli nie będzie wiatru i fali przepłynąć zalew szczeciński. W przytani w  Karsiborze chcemy przeczekać do soboty  rano i wtedy  ruszyć na ostatni etap. Czekamy dlatego do soboty aby inni chętni kajakarze mogli nam towarzyszyć aż do plaży.  Wszystkich chętnych zapraszamy.
To tyle na dziś, pozdrawiamy.