Obóz : N 52⁰26.811′ E 019⁰54.844′
Przebyta odległość : 59 km (dodatkowo kajak samotnie około 2 km i z powrotem na holu tyle samo)
Pogoda: zachmurzenie małe, porywy wiatru kierunek zmienny.
Dzisiejszy dzień przyniósł nam sporo niespodzianek. W nocy padał deszcz i Narew sprawiła nam nie lada psikusa. W wyniku opadów w górze rzeki wezbrała i zabrała nam wyciągnięty na plaże kajak. Fakt stwierdziliśmy około 04.00 spora nerwowość i bieganina. Pozostaliśmy odcięci na wyspie. Próby kontaktu z wędkarzami na brzegach spełzały na niczym. Machanie pomarańczową kurtką, krzyki czy sygnały gwizdkiem ratunkowym na nic, oni tylko k…wa wpatrzeniu w te spławiki. Telefon WOPR-u w pobliskim Nowym Dworze Mazowieckim nie odpowiada , może za wcześnie dzwonimy (?). W międzyczasie przepłynęło kilkoro łodzi z wędkarzami, zero reakcji na sygnały oni tylko w te spławiki.
Teraz wiemy jak się czują na bezludnej wyspie widząc przepływający obok statek.
Około 06.00 po pantominie, okrzykach i gwizdkach udało się zwrócić uwagę jednej z łodzi. Jej właściciel Pan Tomasz Wilpiszewski po wyjaśnieniu sytuacji bez wahania zgodził się popłynąć kilka kilometrów w dół rzeki. Daleko nie trzeba było szukać bo za pobliskim mostem i zakolem kajak sobie spokojniutko leżał na plaży na jednej z wysepek. Wzięliśmy uciekiniera na hol i pomalutku wracaliśmy do obozu. Dłużej trwało holowanie niż szukanie bo kajak tańcował jak młode źrebię przy większej prędkości. Na piaszczystym brzegu wyspy czekał Artur patrząc z niedowierzaniem na odnaleziona zgubę.
Nigdy nie należy tracić nadziei.
Pan Tomek pomógł nam bezinteresownie i za nic nie chciał rekompensaty, pożegnał się i popłynął sobie na wędkowanie. Życzymy mu oby zawsze miał udane połowy.
Szybki przegląd kajaka, nic nie ubyło nic nie przebyło ;-). Zjedliśmy śniadanie, pakowanie i jak by się nic nie wydarzyło wypłynęliśmy o 08.30. Aura nam sprzyjała, mały wiat, słoneczko, jednakże po przepłynięciu 12 km zrobiliśmy sobie godzinny odpoczynek na piaszczystej wyspie. Gdy odeszły emocje , zachciało się potwornie spać i musieliśmy odespać wcześnie zerwany poranek. Około 12.00 ruszyliśmy dalej robiąc zakupy w m. Czerwieńsk . Polecam wszystkim ta miejscowość, piękna stara drewniana zabudowa, mili ludzie i spokojna atmosfera. Miejsce to tez jest trwale związane z historią polski, bo właśnie tu Władysław Jagiełło przeprawił swoje wojska przez most pontonowy i ruszył na Grunwald. Płyniemy dalej mijając Wyszogród a na skarpie rzeki fragment rozebranego pod koniec XX wieku najdłuższego drewnianego mostu w Europie. Zaraz obok mijamy zespół holownika z barką płynący z Trójmiasta wiozący fragment mostu północnego do Warszawy. Prawdopodobnie utknęli na mieliźnie bo zamieszanie było przy nich spore.I na tym dzień skończył swoje atrakcje, płyniemy wśród wysp poprzez odludne tereny, nurt coraz bardziej słabnie, wiec trzeba ostro wiosłować. Wiatr całe szczęście wieje tylko czasem w twarz. Około 19.00 za 607 km rzeki odnajdujemy dogodne miejsce na obóz na piaszczystej wyspie. Rozbijamy obóz i rozpoczynamy wieczorny rozgardiasz. Jutro chcemy przepłynąć przez Płock i wpłynąć już na wody Zalewu Włocławskiego, aby za dzień następny przekroczyć zaporę.
Pozdrawiamy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz