Obóz : N 52⁰38.076′ E 019⁰19.761′
Przebyta odległość : 48 km
Pogoda: zachmurzenie małe z przejaśnieniami, porywy wiatru.
Po południu : dzurze powristy wiatr.
O poranku znowu niespodzianka, zatoczka na wyspie której się rozbiliśmy zmieniła się w błotniste bajoro, a kanał łączący zatoczkę/bajoro w błotnista maż. W nocy opadła woda. Kajak z wyposażeniem i Arturem przeciągnąłem metodą „na skoczka”. Artur odpycha/ podnosi się na pagajach, ja ciągnę kajak, po 15 minutach dotarliśmy do nurtu. Wystartowaliśmy o 08.30 rzeka leniwe rozlewa się prąd coraz słabszy, aura sprzyja słonce i bezwietrznie. Mijamy wyspy i mielizny. Przed Płockiem spotykamy ekipę trenujących wioślarzy, po raz pierwszy przegrywamy w szybkości . Chłopaki suna na wodzie z prędkością motorówki ,na której siedzi trener i wrzeszczy przez megafon.
Dopływamy do Płocka , cumujemy w marinie, bulwar na miarę XXI wieku.. marina „Morka” ma klimat troszkę starsz,y ale bardziej gościnny . Atmosferę psują tylko latające jętki, dzisiaj miały wyląg i są ich miliony. Wlatują do nosa, uszu, oczu po prostu gdzie popadnie, niby nie gryzą ale są upierdliwe. Panowie z mariny bezinteresownie udzielili rad i dali mapę zalewu włocławskiego. Po dwugodzinnym pobycie płyniemy dalej. Na prawym brzegu klify , a co dogodniejsze miejsca biwakowe odgrodzone i oznaczone tabliczkami „Teren prywatny”. Potem to już same klify, lewy brzeg jest dogodniejszy do noclegów ale, nie chcemy zasuwać przez cały zalew w poprzek. Mamy tez mapę z kotwicowiskami dla jachtów , myślę damy rade. Zalew rozlewa się mijamy wyspę pełną martwych drzew zasiedlonych przez kormorany. Płyniemy dalej wolno i mozolnie bez prądu, planujemy zacumować w zatoce ciszy , w czasie burzy trafiamy na nią wygląda jak skład śmieci połączony z wrakami z Zatoki Świn na Kubie , ciśniemy dalej . W deszczu i burzy docieramy do Dobrzynia nad Wisłą o 19.30 , marina pusta, ludzie gościnni. Rozbijamy namiot na nabrzeżu w okolicznym barze głośna muzyka ale szybko zaprzyjaźniamy się z miejscowymi. Dzisiaj imieniny Jacka wiec mamy pecha, jesteśmy obcy a miejscowi gościnni ..
Mamy już załatwione telefonicznie śluzowanie na tamie.Pozostało do przebycia około 20 km do śluzy, myślę ze damy rade zrobić do 12.00. Dobrzyńska gościnność dobija nas z minuty na minutę. Przyszła straszliwa ulewa, cieszymy się ze siedzimy nie w naszym namiocie, ale jak się okazało dzielnie zniósł nawałnice, nic nie zamokło .
taki fajny komentarz dałem i mi coś skasowało. Ech nie powtórzę tego.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam Daniel
dobrze, że Jack z Danielsem mieli was w opiece w tej marinie. Więcej wdzięczności okazać należy gospodarzom a nie pisać, że "Dobrzyńska gościnność nas dobijała nas z minuty na minutę."
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Daniel
PS. zapory nie zepsujcie bo mam rodzinę w Toruniu nad Wisłą.