Obóz : N 52⁰25.921′ E 020⁰40.400′
Pogoda: zachmurzenie duże z przejaśnieniami, porywy wiatru.
Pobudka o 6.00 szybkie śniadanie, pakowanie do samochodu i Michał (nasz gospodarz) zawozi nas przebijając się przez korki do portu. Wypakowanie całej góry bagaży i prowiantu. Przegląd kadłuba, cała mas rys kilka odprysków, staruszek da rade popływać. Kajak na wodę po stromym slipie i rozpoczynamy pakowanie. Nowa partia żywności, woda i cała reszta wszystko w magiczny sposób udało się upchać. Przyjechali przedstawiciele i patroni z Komendy Głównej Straży Granicznej oraz kilkoro naszych przyjaciół Dotarł również nasz kolega Andrzej, przypłynął wczoraj późnym wieczorem. Troszkę rozmów i wspólnych fotografii i ruszamy o 10.00 żegnani z nabrzeża .
Płynąc mijamy kolejno mosty, budowany stadion i zabudowania starówki. Fragment trasy towarzyszy nam na rowerze Andrzej jadąc nabrzeżem . tym razem zegnamy się na dobre.
Mijamy ostatni most im. Grota-Roweckiego oraz elektronie na Żeraniu. Troszkę dalej przepływamy pod nowobudowanym mostem północnym. Wisłą rozlewa się i płynie leniwie, tradycyjnie z wiatrem w twarz.
Mam nadzieje ze nie obrażę czytelników z Warszawy i okolic ale za mostem północnym za kolektorem rzeka nabrała dość nieciekawego zapachu który towarzyszył nam aż do Narwi.
Wisła przez ten odcinek była zmienna od prostego uregulowanego monotonnych odcinków po rozlewiska pełne malowniczych wysepek i mielizn. Po drodze mijamy sporo pracujących pogłębiarek wydobywających rzeczny piasek. Dopływamy do Nowego Dworu Mazowieckiego i wpływamy kilkaset metrów w gore koryta Narwi. Podziwiamy monumentalna zabudowę twierdzy Modlin, planowaliśmy zanocować przy ruinach spichlerza na wyspie, ale niski stan wody odsłaniający rumowisko głazów i żelastwa ograniczył nam dostęp. Wpływamy powrotem na Wisłę i na styku Narwi i Wisły rozbijamy o 16.30 obóz na piaszczystej wyspie. Widok z namiotu mamy bezcenny : na obydwie rzeki a w tle twierdza Modlin. Płynęło się mimo wypoczynku ciężko, trzeba było się na nowo rozruszać, wręcz z utęsknieniem uciekliśmy z miejskiego zgiełku. Jest czas dla tłumu… z przyjemnościami i ochrona jaką zapewnia. Jest czas dla grupy …. Z poczuciem bezpieczeństwa jaka zapewnia. Ale niekiedy pojawia się potrzeba oddalenia się na pustynię. Nie jest to łatwe . Istnienie w samotności nie zawsze wystarcza. Tłum pozostawia, gdzieś głęboko w nas, swoje ślady i swoje piętno. Trzeba porzucić utarty szlak i przekroczyć linie podziału świata, żeby poznać najpiękniejsze chwile samotności. Pokonać siebie, iść coraz dalej..
Pozdrawiamy. P.S. Link do informacji o naszym starcie na stronie Strazy Granicznej : http://www.strazgraniczna.pl/wps/portal/tresc?WCM_GLOBAL_CONTEXT=/pl/serwis-sg/wydarzenia/z_zycia_sg/artur+labudda+w+warszawie
Cały czas kibicujemy i codziennie sprawdzamy nowości!
OdpowiedzUsuń