Start : N 50⁰25.745′ E 022⁰17.918′
Obóz : N 50⁰38.324′ E 022⁰00316′
Przebyta odległość : 39 km
Pogoda:
rano: silny porywisty wiatr, przelotny deszcz.
po południu: zachmurzenie duże z przejaśnieniami, porywisty wiatr.
Wieczór : słońce z delikatnym zachmurzeniem.
Wystartowaliśmy o 08.30 Wcześniej suszyliśmy bagaże, w szczególności zamoknięty śpiwór Andrzeja. Chłopina noc miał ciężką-musiał spać pod pożyczoną od nas plandeką. Woda opadła o jakieś 2 cm – nie jest źle. Aura nas nie rozpieszczała , większość trasy płynęliśmy pod wiatr. Na długich odcinakach rzeki fale z białymi grzywaczami do 40 cm . Strasznie ciężkie warunki do spływu kajakiem. Czasem płynąc staliśmy w miejscu. Za nami pozostał gdzieś Andrzej, jego kajak innej konstrukcji trudniej radzi sobie z wiatrem. W chwilach gdy meander rzeki zakręcał mamy chwile wytchnienia. Udało się zaobserwować kilka płochliwych zimorodków oraz zaskrońca przepływającego obok naszego kajaka w górę rzeki.
W Ulanowie natrafiliśmy na pierwsza zorganizowaną przystań nad rzeką: pomosty przy których zacumowane były tratwy flisackie, obok których trwa budowa stanicy wodnej. Zatrzymaliśmy się na chwilkę aby wyrzucić śmieci .
Dalej po drodze minęliśmy Stalowa Wolę, gdzie spotykaliśmy pierwszy statek (pchacz) żeglugi śródlądowej. Jak i kiedy tu dopłynął jest to dla nas zagadką, bo my często szorujemy po mieliznach.
Rzeka znowu ułożyła się z wiatrem i walczymy z falami, warunki trudne do nawigowania nie widać mielizn oraz konarów. O ile utkniecie na mieliźnie kończy się ściąganiem kajaka, to kolizje z konarami są bardziej niebezpieczne. Kilkakrotnie waliliśmy po konarach aż kadłub trzeszczał, ale obyło się bez większych uszkodzeń. O 16.30 odpuszczamy sobie na dzisiaj dalszy spływ, 18 kilometrów przed ujściem Sanu na piaszczystej łasze ustalamy miejsce biwaku. San nie chce widać nas dzisiaj wypuścić ze swego koryta. Z rozbiciem namiotu czekamy do wieczora kiedy uspokoi się wiatr. Wypatrujemy za kajakiem Andrzeja, ale prawdopodobnie został daleko za nami. Szkoda, bo przywykliśmy już do jego obecności i ciekawych wieczornych dysput. Może dogoni nas rano, a jeśli nie -no cóż- miło go było poznać i mamy nadzieję, że się jeszcze kiedyś spotkamy na jakimś rzecznym szlaku.
Jutro -miejmy nadzieje -będzie lepsza pogoda; planujemy za dwa dni wpłynąć do Kazimierza Dolnego gdzie jest ponoć przystań. Liczymy na kąpiel w normalnych warunkach oraz naładowanie baterii.
do jutra. dobranoc .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz