Mając kajak grzechem i szczytem ignorancji nie było by go przetestować. Akurat w ta sobotę aura nam postanowiła sprzyjać, więc ustaliliśmy spływ po Zatoce Puckiej z Jastarni do Helu. Odległość w sumie niewielka bo 12 km, zatoka to nie rzeka ale ten akwen akurat świetnie nadawał się do symulacji spływu po zalewie (przepływać będziemy min. przez zalew Soliński i zalew Włocławski). Duże falowanie, wiatr to czynniki z którymi będziemy się zmagać. Zatoka ma ta zaletę ze jest akwenem płytkim 1,5-2 m wiec w razie wywrotki jakoś łatwiej będzie wykaraskać się z opałów. Dodatkowo chcieliśmy sprawdzić sterowność kajaka pod balastem oraz mocowanie wózka inwalidzkiego.
Samo wodowanie w porcie w Jastarni przebiegło bezproblemowo dzięki pomocy naszego wspólnego kolegi Radka (dzięki Radek raz jeszcze). Kajak zapakowaliśmy balastem oraz przymocowaliśmy wózek i w drogę. Radek z synem pomachał nam jeszcze z główek wejściowych portu, potem zaopiekował się samochodem odwożąc go powrotem do Helu gdzie umówiliśmy się na spotkanie na „małej” plaży.
Popłynęliśmy i jak to bywa na początku,szło naprawdę rożnie. Mielimy trochę problemów z sterownością, płynęliśmy sporym zygzakiem.
Już w fazie zamawiania kajaka w Aquariusie uznaliśmy ster za zbędny, z prostej przyczyny pedały sterujące sterem powinny się znajdować w tylnym kokpicie gdzie ustaliliśmy miejsce dla Artura. Wstawienie wolantów do przedniego kokpitu było technicznie możliwe, ale cięgna musiały by iść przez komory i miały by długość około 5 m. A sterowanie takimi cięgnami wymagało by sporego wysiłku w nogach.
Wybraliśmy opcje mniej skomplikowaną czyli sterowanie wiosłem przez Artura w tylnym kokpicie. Technika prosta ale wymagająca nabrania doświadczenia które jako tako zaczęło przychodzić po około 8 km . W międzyczasie płynąc mijaliśmy po lewej stronie Ośrodek Prezydencki w Juracie starając się ominąć wyznaczony bojami akwen ośrodka zamknięty dla żeglugi. Mimo tego po minięciu Juraty zostaliśmy „wytropieni” przez motorówkę Morskiego Oddziału Straży Granicznej. W krótkiej ale milej rozmowie wyjaśniono nam ze akwen po którym płyniemy został zamknięty do niedzieli do godziny 14.00 . Prawdopodobną przyczyną takiej sytuacji był weekendowy wypoczynek którejś osób ze sfer rządowych. Nasza niewiedza tez wynikała w pewnym stopniu z ignorancji, wystarczyło się zapytać w którymś z bosmanatów portu o sytuacje na zatoce.
Nie mniej nie wyciągnięto wobec nas żadnych sankcji i życzono nam szczęśliwej drogi do Helu. Przypuszczamy ze nasz kajak z wózkiem inwalidzkim i dwoma zasapanymi pasażerami nie stanowił zagrożenia dla ogólnego bezpieczeństwa.
Pozdrawiamy funkcjonariuszy Morskiego Oddziału Straży Granicznej, następne takie spotkanie już oficjalne zaplanowane w Świnoujściu.
Płynąc dalej do Helu poznajemy kajak, świetnie trzyma się na fali i pod wiatr, utrzymywaliśmy średnią prędkości 5 km/h co jak na debiut uznajemy za dobre tępo.
Dopływając do „małej plaży” w Helu postanowiliśmy wycisnąć ile się da z nas i kajaka, osiągnęliśmy 11 km/h wyhamowując ku przerażaniu turystów z impetem na plaży. Jeszcze większe zaskoczenie i ciekawość wzbudziło nasze wypakowywanie, wózek Artura oraz balast czyli blisko 60 kg piasku. Bo któż normalny przywozi piasek na plażę kajakiem. Potem już tylko pakowanie gratów z pomocą Radka do samochodu i jazda do Artura aby podsumować dzień i przemyśleć nowe doświadczenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz